No to zapraszam na kolejny rozdzialik xD. Tak wiem, wiem, że piszę i publikuję rzadko, a wy macie prawo mnie za to nienawidzić. Mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej :).
Na prośbę jednej z czytelniczek wyłączyłam weryfikację obrazkową przy komentarzach. I miło by mi było gdyby kilka się pojawiło, liczę na Was! <3
Na prośbę jednej z czytelniczek wyłączyłam weryfikację obrazkową przy komentarzach. I miło by mi było gdyby kilka się pojawiło, liczę na Was! <3
Rozdział 8
Betowała: Oczywiście niezastąpiona Vanes :*
— Mistrzu! — krzyczała
Levy, przepychając się między stojącymi jej na drodze magami. Każdy z nich
odwracał za nią głowę, ciekawy co jest powodem jej dziwnego zachowania.
— Mistrzu! — ponownie
krzyknęła, tym razem zwracając na siebie uwagę Makarova. — Znalazłam coś!
Oczy mistrza rozszerzyły
się gwałtownie po usłyszeniu tej nowiny.
Zmęczona i poszarzała przez wiele trosk twarz odzyskała swoje kolory, a w
oczach pojawiła się nikła iskierka nadziei.
— Do gabinetu! — rozkazał
i ruszył przodem.
Gdy tylko weszli do obszernego pokoju, służącemu
mistrzowi Fairy Tail za biuro,
podekscytowana Levy czekała, aż dostanie pozwolenie, by zacząć
opowiadać.
— Co znalazłaś? — spytał
lekko drżącym głosem, jakby obawiał się rozczarowania.
Dziewczyna wyciągnęła z przepastnej torby książkę i
położyła ją na blacie. Po zerknięciu na okładkę, mistrz zamyślił się nieco,
jednak zaraz bieg myśli przerwała mu Levy, mówiąc:
— W starej baśni znalazłam porzekadło, które naprowadziło mnie na
trop. A większość odpowiedzi jest tutaj. —
Wskazała palcem książkę przed sobą.
— Jakie porzekadło?
— „Człowiek strony zmienia, smok się opiera, kraj umiera. Człowiek
zabiera, smok łamie, kraj zostaje”.
— Ale co to znaczy? —
zaintrygowany mistrz wstał, przyglądając się jej badawczo.
— Jeszcze nie wiem. —
Rozczarowanie malujące się na twarzy staruszka, było tak widoczne, że Levy
zrobiło się przykro. Spuściła smętnie głowę. Sama była na siebie zła, że jak na
razie nie potrafiła rozgryźć tej zagadki. — Ale jest coś jeszcze mistrzu —
dodała, podnosząc wzrok.
— Co takiego?
— Ta zagadka doprowadziła
mnie do tej właśnie książki. — Chwyciła opasły tom i otwarła na pierwszej
stronie.
Oboje pochylili się nad widniejącym tam rysunkiem.
Przedstawiał okrąg, podzielony na dwanaście równych części. W każdej z nich
znajdowały się małe, zapisane najpewniej starożytnym pismem, znaki. Przy każdym
znaku były małe kropki, zapewne oznaczające kolejność, od pierwszego do
dwunastego.
— Co te symbole
oznaczają? — Mistrz chwycił księgę, by dokładniej przyjrzeć się dziwnemu
okręgowi. Przekręcał ją w rękach, patrząc pod różnymi kątami, jednak mimo starań,
nie dostrzegł nic, co mogłoby dać mu odpowiedź.
— Niektóre znaki udało mi
się rozszyfrować. Jednak nawet to nic mi nie mówi i nie jestem pewna, czy
akurat ten obrazek może pomóc w walce.
— A co znaczą te, które
odszyfrowałaś?
Levy delikatnie odebrała
mu książkę z rąk i, kładąc ją z powrotem na blacie, zaczęła wskazywać palcem i
mówić:
— Ten tutaj — pokazała
znak u góry po prawej stronie, nad okręgiem — oznacza Słońce, a ten — wskazała
symbol po lewej — Księżyc.
— Słońce i księżyc?
—Tak. Ten tutaj — palec
przesunął się na pierwszy w kolejności znak w okręgu — oznacza Smoka. Trzeci to
Królik, a szósty to Wół. Jedenasty zaś to Szczur. Oprócz tych, nie znam
znaczenia reszty. — Rozłożyła bezradnie ręce.
— Levy, dziękuję, że mi
to pokazałaś. Jeśli możesz, pracuj dalej, a jak tylko coś znajdziesz, powiadom
mnie o tym, dobrze?
— Dobrze, mistrzu. Będę
cię informować na bieżąco. — Zabrała księgę i schowała ją do torby, po czym
uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pokoju.
Mistrz Makarov siedział dłuższy czas bez ruchu. Ten
wierszyk, bądź zagadka, coś mu przypominały. Miał wrażenie, że gdzieś już to
słyszał, ale nie potrafił sobie przypomnieć gdzie. Zaczął chodzić w kółko po
gabinecie, intensywnie myśląc i próbując poukładać usłyszane informacje. Smok,
Królik, Wół i Szczur oraz Słońce i Księżyc – jak na razie nie wiedział, czy ma to coś
wspólnego z Acnologią, ale wolał trzymać rękę na pulsie. Nigdy nie wiadomo, co
może kryć się w starożytnych podaniach i legendach. Potrząsnął głową, chcąc
odgonić zbliżający się ból głowy. Zamyślony wpatrywał się w okno.
— Sting, do cholery,
opanuj się! — warknął Rufus, mając dość patrzenia jak on i Rouge zakasują rękawy i szykują się do bójki. Obrzucił spojrzeniem Natsu i Gajeela trzymanych
w stalowym uścisku przez Laxusa.
— Laxus, dupku, puszczaj
mnie! — darł się Dragneel, próbując wyswobodzić się z uchwytu. — Rozwalę go w
pięć sekund!
— Mnie też puść, cholera!
— krzyczał Gajeel, również nie mogący się wyrwać. — Rouge, śmieciu! Stawaj do
walki!
— Dajcie spokój,
chłopaki. Panie Natsu, panie Gajeel, proszę! — Wendy bezskutecznie próbowała
przekonać ich do zmiany planów. Przecież mieli współpracować, próbując nauczyć
się Magii Smoczych Zabójców, a nie bezsensownie się tłuc.
— No dalej, Natsu, chodź!
— Sting, który też gotował się do walki, nie zauważył, że ktoś stanął mu za
plecami. — Czyżbyś… — Silny cios w głowę nie pozwolił mu dokończyć, gdy Minerwa,
tracąc cierpliwość, postanowiła go uciszyć.
— Zamknąć się, wszyscy! —
warknęła złowrogo, cichym i przesyconym jadem głosem. Wszyscy jak na komendę
znieruchomieli, przestraszeni jej wściekłym wyrazem twarzy. Laxus, którego
chyba w ogóle nie obeszło jej wejście, popchnął Natsu i Gajeela do przodu,
puszczając ich.
— No nareszcie — odezwał
się Dreyer, lustrując wszystkich zebranych spojrzeniem. — W końcu możemy
wyjaśnić, po co przybyliśmy.
— Wejdźmy do środka. —
Minerwa odwróciła się na pięcie, dając
pozostałym znać, że mają pójść za nią.
Gdy wszyscy zajęli już miejsca przy wskazanym przez
dziewczynę stole, zaległa cisza. Natsu i Sting mierzyli się spojrzeniami,
Gajeel i Rouge wyglądali na znudzonych, Wendy była pobladła ze strachu, gdy
otaczało ją tylu magów Sabertooth, a Laxus oparł głowę na ręce i przypatrywał
się wszystkiemu z obojętną miną.
— To teraz powiedzcie, co
was sprowadza w nasze skromne progi. — Minerwa przerwała ciszę i jednocześnie
skinęła na jakiegoś maga, by podał gościom napoje.
— Pewnie słyszeliście o
wzmożonej aktywności Acnologii? — spytał Gajeel, obserwując reakcje magów.
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami, jednocześnie prostując się na miejscach. Biła
od nich powaga, bo wiedzieli, że z tym smokiem nie ma żartów. Poza tym wciąż
pamiętali, że podczas Wielkich Igrzysk Magicznych, gdy zostali zaatakowani, nikomu
nie udało się w pełni pokonać smoków. — Prawdopodobnie jego celem jesteśmy my. Ci, którzy przeżyli jego atak na wyspie Tenrou.
Po krótkiej chwili ciszy, w czasie której każdy z magów
przetrawiał usłyszaną informację, odezwał się Rouge:
— Czyli że co? Chcecie z
nim walczyć?
— Jasne! Rozwalimy go! —
wydarł się Natsu, odrywając w końcu spojrzenie od Stinga. Najprawdopodobniej tylko takie słowa jak
„walka” powodowały, że wziął udział w dyskusji. — A wy nam w tym pomożecie! —
zatoczył dłonią łuk, wskazując wszystkich ludzi z gildii Sabertooth, na co
niektórzy niebiorący udziału w tej wymianie zdań, zaczęli ciekawie nasłuchiwać.
— Siadaj, idioto! —
warknął Laxus, szarpiąc go za szalik, by usiadł. — Nie odwalaj cyrku, Natsu!
— Niby jak mamy wam
pomóc? — spytał Sting.
— Chcieliśmy prosić was,
żebyście pokazali nam, jak aktywować Smoczą Magię. — Wendy, która do tej pory
była cicho, odważyła się w końcu odezwać. — Ta siła jest nam potrzebna, a wy
potraficie jej używać.
— Smoczą Magię? — Minerwa
nie wyglądała na zdziwioną. — Tak, to jest dobry pomysł. Sting i Rouge,
pomożecie im.
Polecenie kobiety
wywołało ulgę na twarzach przyjaciół z Fairy Tail oraz chytre uśmiechy na
obliczach Bliźniaczych Zabójców Smoków.
— No, no. — Sting wstał,
wyraźnie z czegoś ucieszony. — Akurat tego się nie spodziewałem.
— Czego niby? — Laxus nie
spuszczał z niego wzroku.
— Tego, że najsilniejsi
magowie we Fiore poproszą o pomoc tych, których pokonali na festiwalu. Ale to
dobrze, dobrze… Myślę, że ja i Rouge też na tym skorzystamy.
— Skorzystasz z tego, że
obiję ci gębę i wylądujesz w szpitalu, ciołku. — Gajeel, który dosyć miał
siedzenia i gadania, zacisnął pięści. Wkurzało go to, że muszą uczyć się od
tych idiotów, no ale nie mieli wyjścia. Ze wszystkich Smoczych Zabójców właśnie
ta dwójka mogła im pomóc.
— Ale to nie wszystko —
Wendy znów przerwała nadchodzącą dyskusję.
— Nie? W takim razie, co
jeszcze macie do powiedzenia? — Rufus, który do tej pory tylko się
przysłuchiwał, ciekawie odwrócił się w stronę małej dziewczynki. — O co chodzi?
— Chcielibyśmy, by wasza
gildia przyłączyła się do nas i do pozostałych, gdyby doszło do starcia.
Uśmiechy aprobaty, które zobaczyła po tych słowach,
powiedziały jej, że udało im się zdobyć silnych sojuszników.
— Jak myślisz? — Erza
odwróciła się tyłem, lustrując uważnym spojrzeniem okolicę. — Przybędą?
Mirajine również
rozglądała się dookoła, szukając w oddali zbliżających się sylwetek dwójki
magów z niezależnej gildii.
— Mam nadzieję.
Czekały już od kilku
godzin i były zmęczone. Ogarniała je frustracja, że Jellal i Meredy mogą się
nie zjawić, bo nadchodząca bitwa jak na razie nie przedstawiała się dla świata
magów korzystnie. Musieli zdobyć tylu sojuszników, ilu to tylko możliwe, a
czekanie w niepewności nie było łatwe. W końcu po kolejnych kilkunastu długich
minutach Mira zawołała:
— Erza! Spójrz na niebo!
— Gdy Scarlet posłusznie podniosła głowę, zobaczyła krążącego na niebie
gołębia. Uśmiechnęła się szeroko, bo od razu wiedziała, że to znak od nich.
Nadzieja na powrót wstąpiła w jej serce, gdy tylko poczuła, że już za moment,
za parę chwil ujrzy swojego przyjaciela. Wyciągnęła dłoń, a wtedy ptak
podfrunął i usiadł na niej, unosząc nóżkę z przywiązanym liścikiem. Odfrunął,
gdy tylko go odczepiła.
— „Skały na północy.
Czekamy.” — przeczytała na głos, po czym zerknęła przez ramię na uśmiechniętą
Strauss. — Idziemy?
— Jasne. Prowadź.
Tymczasem Lucy i Levy siedziały w bibliotece, próbując
odczytać znaki ze starożytnego okręgu znalezionego w książce. Tuż obok nich
znajdował się Holorgium, którego Heartfilia poprosiła o pomoc w poszukiwaniach. Uciekający
czas, kolejne doniesienia o zabitych w atakach Acnologii i ciągły brak
jakichkolwiek przydatnych informacji, sprawiał, że obie wkładały podwójny
wysiłek w rozgryzienie tej zagadki. Lecz wciąż bez efektu. Nie poddawały się
jednak, uparcie przeszukując kolejne tomy i wymieniając się tym, co odszukały.
Do tej pory żadna z nich nie wpadła na pomysł, co może oznaczać dziwna
rymowanka. Choć Lucy miała wrażenie, że to ona jest kluczem do całej reszty, to
niemożność jej rozwiązania utrudniała całą resztę.
— Matko, mam dość! —
Zmęczony Mag Gwiezdnych Duchów oparł głowę na blacie biurka, przymykając oczy.
Dziewczyna czuła, jak powoli odpływa w krainę snu. Nie przejmowała się
niewygodą, marzyła tylko o tym, żeby odpocząć. „Człowiek strony zmienia…”
zaczęła w myślach po raz setny przypominać sobie zagadkę. „… smok się opiera…”.
Słowa widniały jej przed oczami, ilekroć próbowała się zrelaksować,
przypominając o swoim istnieniu, brzęcząc w jej umyśle złowrogo. „Smok, Szczur,
Wół, Królik”.
— Smok, szczur, królik,
wół… — zaczęła bezmyślnie mamrotać pod nosem. — Człowiek, smok, kraj…
— Lucy, idź odpocząć. —
Levy, spojrzała na nią zza szybkoczytających okularów. — Prześpij się, dobra?
— Nie, nic mi nie jest —
zaprotestowała gwałtownie, podrywając się do siadu i machając energicznie
rękoma. Niechcący zahaczyła o księgę nad którą wraz z Levy łamały sobie głowę i
zrzuciła ją ze stołu. — Cholera! — zaklęła głośno, podnosząc się. Podniosła ją
i zauważyła, że w rogu okładki w skutek upadku lekko się rozdarła. Przyciskała
krawędź kartki kciukiem, chcąc go wyprostować, jednak to nic nie dało.
Zrezygnowana położyła ją z powrotem, licząc, że nikt nie zwróci jej uwagi, że
uszkodziła zapewne bezcenną książkę. Levy przyjrzała się badawczo stronie, a
potem zdumiona chwyciła odchylający się skrawek i zdecydowanym ruchem
szarpnęła. Lucy w tym momencie pobladła.
— Levy, nie! Matko,
mistrz nas zabije! — Spanikowana chciała zabrać tom, bo Levy chyba z
przemęczenia zaczynała robić dziwne rzeczy. Przecież ona zawsze dbała o słowo
pisane jak nikt inny, a teraz tak po prostu podarła okładkę?! To nie mieściło się jej głowie.
— Lucy — szept koleżanki zatrzymał ją w miejscu. — Znalazłaś odpowiedzi. — Wskazała na zapisaną kartę
ukrytą pod okładką. — Teraz już wszystko będziemy wiedzieć. — Pokazała Lucy
identyczny jak wcześniej widziały okrąg, z tym że ten był mocno wyblakły, a
niezrozumiałe znaki zastąpione były małymi rysunkami. Oczy dziewczyn
rozbłysły, a zmęczenie minęło jak ręką odjął.
— Musimy pokazać to
mistrzowi — odezwała się cichym głosem Levy. — Musimy!
— Tak. Chodźmy, szybko!
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ^^. Smoczy zabójcy będą w końcu mogli aktywować Smoczą Siłę? Co to za rozwiązanie zagadki? Nie moge doczekać się następnego rozdziału! Świetnie napisany rozdział :D.
UsuńZa krótki, stanowczo za krótki rozdział! Q.Q
OdpowiedzUsuńAle i tak mi się podobał. :D Nie spodziewałam się, ze po festiwalu Minerwa będzie w Sabertooth jeszcze. o.O Ale dobrze, ze udało im się zdobyć ich poparcie. Chociaż nie wiem, czemu, ale naszła mnie myśl, że oni mogą coś kombinować, szczególnie Minerwa, przecież to zwykła... wredna baba, no. :D
I co to za zagadka? :D Ale dziewczyny widzę dały sobie z nią radę. ^^
Czekam na więcej. :3
Popieram Mavis, stanowczo za krótki rozdział!
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz :D
Mrrr... Laxus w akcji! I o to chodzi! No, może nie do końca w akcji, ale zawsze, prawda? Zaintrygowała mnie zagadka, a te zwierzęta... czy to może mieć coś wspólnego z chińskim horoskopem?
Jak zawsze wspaniale napisane, kroi się coś dużego. Mam wrażenie, że wszystko dokładnie zaplanowałaś i dasz nam tutaj popis niezłej intrygi :D
Interesuje mnie też trening Natsu i Gajeela, jak Bliźniacze Smoki zamierzają ich nauczyć tej dziwnej magii? I czy na pewno zdążą?
Nie mogę się też doczekać kiedy ujawnisz rozwiązanie rymowanki, próbowałam coś wymyślić, ale na nic nie mogłam wpaść! :D
Cieszę się, że wreszcie dodałaś rozdział, warto było czekać, ale przez to chcę kolejny, żeby się dowiedzieć, jak skończy się ta cała akcja z Acnologią. I więcej GaLevy! Stanowczo! :D
Niesamowite, Minerwa jest normalna? o.O Tego bym się nie spodziewała, a tu proszę, jaka miła, i nawet się zgadza na przyłączenie do sojuszu z Fairy Tail. No, no, gruba akcja będzie, na pewno!
Fantastyczny rozdział, kochana, jestem pod wielkim wrażeniem Twoich umiejętności i wiedz, że z radością czytam każdy kolejny rozdział :)
Pozdrawiam, życzę dużo weny, buźka :*
Wyrażam poparcie dla słów Mavis i Rhan. Stanowczo za krótkie! Fabuła ciekawa, oryginalna, pozbawiona weiększych błędów. Akcja jeszcze się nie rozkręciła, SLD mimo to uważam, że blog jest świetny.
OdpowiedzUsuńWitam, zostałaś nominowana do The Vesatile Blogger Award na blogu
OdpowiedzUsuńwww.fairy-tail-historia-laxusa.blogspot.com
Pozdrawiam :)